5. GITAROWE OPOWIEŚCI PATA METHENY’EGO I ICH TAJEMNICA

Doszłam dzisiaj do wniosku, że prawdą jest, jakoby człowiek często robił coś na przekór sobie, a jednocześnie sprawiałoby mu to… przyjemność. Tak się dzisiaj czuję, pisząc o instrumencie, który nigdy nie zachęcał mnie do uczenia się gry na nim. Mam wprawdzie krótki epizod z tym związany, ale wynikał on z przymusu, nie z chęci. Trzaski, zgrzyty, bolące palce to moje początki w grze na gitarze. Pewnie kilkoro z Was pomyśli: „Przecież to taki fajny instrument”. Wielu ludzi umie choć trochę na nim grać (kilka podstawowych chwytów…), niektórym wydaje się, że są prawie mistrzami, umiejąc akompaniować do piosenek śpiewanych przy ognisku itp. Okey, i tak można, ale gitara to coś więcej niż „szarpane” akordy. Instrument dający multum możliwości barwowych, umiejący wprawnymi palcami zaangażowanego gitarzysty wyczarować cuda. Do tego jednak potrzebna jest nie tylko wyobraźnia, ale przede wszystkim doskonała technika.

Muzyk, z którym chciałabym Was poznać, to słynny amerykański gitarzysta jazzowy Pat Metheny. Jego nazwisko kojarzy się jednak nie tylko z jazzem. Stał się on (co nie jest zbyt częste, jeśli chodzi o muzyków jazzowych) kimś w rodzaju gwiazdy popkultury.

„Muzyka absorbuje każdą moją minutę, od chwili przebudzenia, i tak jest od czasu, gdy miałem 12 lat. Nie mogę wyobrazić sobie, bym mógł być bardziej nią pochłonięty, niż jestem”. Pat Metheny, udzielając wywiadów, często wspomina ten wiek jako czas zachłyśnięcia się jazzem. Jedną z pierwszych płyt, które kupił, był wczesny album saksofonisty altowego Ornetta Colemana. Niedługo po tym jego starszy brat (który uczył się gry na trąbce) pojawił się w domu z płytą Milesa Davisa „Four and More” i to od niej, jak sam po latach stwierdził, wszystko się zaczęło. Był to początek jego muzycznej przygody, „którą muszą pokonać wszyscy improwizujący muzycy z prawdziwego zdarzenia, aby zrozumieć historię, formę i strukturę tego pięknego i jednocześnie skomplikowanego języka”.

Chciałam w tym miejscu przypomnieć wszystkim tym, którzy czytali wcześniejszy mój tekst o Milesie Davisie o tym, jak wielki wpływ na późniejsze pokolenia muzyków miał ten genialny trębacz  Pat Metheny jest jednym z nich!

Tajemnica w muzyce, którą tworzy Pat Metheny, tkwi moim zdaniem w szukaniu różnych rytmicznych możliwości, np. polirytmii, częstych zmianach tonacji w obrębie jednego utworu, a także użyciu syntezatorów mających różnorodny wybór barw itp. Często gra też na zwykłej gitarze podłączonej bezpośrednio do wzmacniacza z dodatkiem lekkiego pogłosu. Z upływem czasu nadaje swym kompozycjom coraz bardziej orkiestrową formę, głównie przez użycie wcześniej wspomnianych syntezatorów. Sam mówi, że nie inspiruje się innymi dziedzinami sztuki. Muzyka sama w sobie dostarcza mu wystarczająco dużo pomysłów. Ta klasyczna w szerokim rozumieniu jest wg Pata Metheny’ego najbardziej zaawansowaną muzyką ze wszystkich istniejących! Nieustannie poszukuje własnego języka, ale jak sam twierdzi, nie sposób uniknąć wpływu tego, co można usłyszeć wokół. Mimowolna inspiracja wypływa m.in. od C. Debussy’ego, M. Ravela czy I. Strawińskiego, mistrza instrumentacji.

Usiądź, najlepiej ze słuchawkami na uszach, regulując głośność w górnych granicach, jak sugeruje sam kompozytor. Twierdzi, że w innym przypadku nie mamy szansy usłyszeć różnych szczegółów. Ważna jest także pełna koncentracja i skupienie całej uwagi! Z bogatej płytoteki tego malującego dźwiękiem, radosnego, najczęściej uśmiechniętego artysty wybrałam płytę z roku 1992 „Secret Story”. Lubisz brzmienie gitary? Polubisz je jeszcze bardziej!!! 100% gwarancji!

Wasz wędrujący instruktor

PS. Ostatnio byliśmy we Włoszech, dzisiaj w milowych butach wróciliśmy do USA… Tylko na koncert Pata Metheny’ego. Gdyby nie wszechobecna epidemia mielibyśmy szansę usłyszeć jego grę w Polsce 8 czerwca w Bielsku-Białej, a tak musimy pocieszyć tym, co mamy.

Skip to content