AKCJA "ZBÓJNIK OPIEKUN"
1. ZATARTE TROPY
2. WROTA CZASU
3. W POTRZASKU
4. ŚWIT
W setną rocznicę wybuchu III Powstania Śląskiego Dom Kultury w Ligocie, na swej stronie internetowej, zaczyna publikację w odcinkach mojego nowego cyklu przygodowo-historycznego pt. Akcja „Zbójnik Opiekun”, w którym nawiązuję do wydanej w roku 1929 powieści Jana Jakuba Kowalczyka – stryja mej Matki – pt. „Zbójnik Opiekun“. Powieść ta przed wojną cieszyła się na Śląsku dosyć dużym powodzeniem. Cykl Akcja „Zbójnik Opiekun“ składa się z czterech części: „Zatarte tropy”, „Wrota czasu”, „W potrzasku” i „Świt”. Opowiada o zmaganiach
Górnoślązaków z pruskim władztwem, zaczętych chłopskimi buntami na przełomie XVIII i XIX wieku, a zwieńczone zwycięskim III Powstaniem Śląskim. Wydarzenia rozgrywają się na Ziemi Pszczyńskiej i Rybnickiej oraz przyległych, zaś łańcuch czasami nieprawdopodobnych przygód inauguruje na pozór błaha awaria rurociągu wody skutkująca zalaniem piwnic domu jednego z bohaterów. Zachęcam czytelników do lektury kolejnych odcinków mojej powieści.
Jan Witaszek
ODCINEK 12
Rozdział dwunasty Gwałtowne szarpnięcie wyrwało mnie ze snu. – Romku, wstawaj! Obudź się! – To Huck mnie tarmosił. Jeszcze w pełni nie kontaktując, siadłem na posłaniu. – Co się dzieje? – zapytałem sennym głosem. – Przecież jeszcze noc – zauważyłem już przytomniej, rzuciwszy okiem na ciemne okienko. –
ODCINEK 11
Rozdział jedenasty Wczesna pobudka przerwała mi senne marzenia. I nic to, że najchętniej jeszcze bym podrzemał. W tym względzie Huck okazał się bezlitosny. – Nie czas na barłożenie! – Cóż, miał rację, a szkoda, gdyż tak pięknie śniłem. By więc leżenie mnie nie wabiło, opuściłem stodołę i przy
ODCINEK 10
Rozdział dziesiąty Niezbyt wczesnym rankiem opuściliśmy Przesicie, by okrężną drogą przez Rogów, gdzie zatrzymaliśmy się na sumę, a następnie Bluszczów i Gorzyce, dotrzeć do dworu w dolinie – miejsca postoju dowództwa III baonu – i zameldować swój powrót Adamczykowi. Przyjął nas jak powracających z zaświatów. Przecież, według relacji,
ODCINEK 9
Rozdział dziewiąty Na bożym świecie szarzało. Zaczynał się zmierzch. Wraz z motocyklem i wózkiem siedzieliśmy w murowanym, sklepionym przepuście, którym pod drogą przepływał potoczek, od wzgórz na południu toczący wody do już bliskiej Odry. Na szczęście rozmiary przepustu obliczono na dużo większe przepływy niż obecny, w związku z
ODCINEK 8
Rozdział ósmy Po wczesnym śniadaniu, zgodnie z poleceniem dowództwa, nasza marszruta miała prowadzić do Rud, o których opanowanie wciąż trwały uporczywe walki. Rudy, miejscowość położona na rubieżach dużych obszarów leśnych, była siedzibą księcia raciborskiego Hohenloche – Waldenburg – Schillingsfürst, który pocysterski kompleks klasztorny zamienił w swój pałac. Wprawdzie
ODCINEK 7
Rozdział siódmy Tymczasem w Zdroju nadal panował spokój. Uznałem więc, że dalsze tkwienie na dotychczasowej pozycji jest stratą czasu, który można sensowniej wykorzystać. Zostawiwszy Hucka przy cekaemie, ruszyłem w stronę Hotelu Haenzla, gdzie spodziewałem się spotkać naszego dowódcę. Chciałem zapytać o dalsze rozkazy, zaś w przypadku, gdyby na
ODCINEK 6
Rozdział szósty Tym jednak razem wieczerza szybko się skończyła. Musiało także po niej obyć się bez uświęconych tradycją pogaduszek. Wzywały obowiązki! Maszyneria powstania została puszczona w ruch i nabierała coraz to większego pędu, dlatego powstańczy sztab musiał trzymać rękę na pulsie, by na bieżąco kontrolować bieg wypadków i w
ODCINEK 5
Rozdział piąty Przypuszczenie kapitana o zakwaterowaniu dowództwa powstańczej Grupy Południe w dworze Witczaków zmaterializowało się wcześniej niż byłoby można przypuszczać. Troszkę po połowie kwietnia, zazwyczaj późnym wieczorem, we dwa – trzy dni, przybyło kilkunastu gości, których gdzieś należało umieścić. Zaraz po przybyciu pierwszej grupy złożyliśmy Mikołajowi propozycję zwolnienia
ODCINEK 4
Rozdział czwarty Po paru dniach Mikołaj Witczak pojechał na kolejną odprawę. Dochodziła połowa kwietnia i bieg następujących po sobie wydarzeń nabrał tempa, zmierzając ku nieuchronnemu powstaniu. Nic zatem dziwnego, że spragniony najnowszych wieści, z niecierpliwością oczekiwałem powrotu naszego gospodarza. W tym wszakże wypadku musiałem wytrzymać aż do późnego
ODCINEK 3
Rozdział trzeci – Jak załatwiłeś sprawę z Kocimą? – zapytałem Hucka, gdy po kolacji zostaliśmy wreszcie sami. – Pokuszą się o zagarnięcie broni Niemcom? A jeżeli tak, czy mamy szansę w tym uczestniczyć? – Wolnego, Romku! Wolnego, nie wszystko naraz! Rzecz oczywista, że zostawiona przez „Grenzschutz” broń zainteresowała
ODCINEK 2
Rozdział drugi W dniu wypadu Hucka do Katowic i w Jastrzębiu nie było spokojnie. Tu wszakże niemieccy bojówkarze niewiele mieli do powiedzenia. Cóż, zdecydowana przewaga polskiego żywiołu, z wyjątkiem Zdroju, nie pozwalała im na rozwinięcie skrzydeł. Wprawdzie w rejonie szkoły, nad wodzisławską szosą, zawieszono duży transparent głoszący, iż:
ODCINEK 1
Rozdział pierwszy Zgodnie z zapowiedzią, kapitan bez większych trudności trafił pod zamierzony adres. Stojący pośród pól dwór, z ogrodem i sadem oraz skromnym folwarkiem, stał na wystawionym do słońca stoku morenowego wzgórza. W niezbyt dużej odległości, zarówno od wschodu, jak i zachodu, w dół zbocza ciągnęły się niezbyt głębokie
ODCINEK 7
Rozdział siódmy W ostatnim tygodniu pobytu, od soboty 15 września, nie opuszczaliśmy Krzyżowic, nie chcąc się wystawiać na mimowolne uczestnictwo w jakichś nieprzewidzianych wydarzeniach, które – być może – mogłoby nam uniemożliwić odjazd w ściśle określonym terminie. Ten zaś wyznaczała jesienna równonoc wypadająca z piątku 21 na sobotę
ODCINEK 6
Rozdział szósty Następnych parę dni przeleciało jak z bicza strzelił. Ale i też do jesiennej równonocy nie pozostało już zbyt wiele czasu. Aby go próżno nie tracić, podarowaliśmy sobie gospodarskie zajęcia u Gamoniów, a zajęli odwiedzinami dawno zaplanowanych miejsc. Na pierwszy ogień poszła sąsiednia Szeroka, a właściwie to
ODCINEK 5
Rozdział piąty – Jak uważasz, kapitanie? Może by tak wybrać się z plebanem do Pszczyny, skoro – jak lubisz mawiać – jest ku temu okazja. Wprawdzie jaśnie pani nie nas prosiła o wzięcie udziału w przewiezieniu zwłok majora do Pszczyny, a księdza Ignacego, ale – być może –
ODCINEK 4
Rozdział czwarty Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, obudziłem się wcześnie, ale jeszcze jakiś czas leżałem pod kocem, pozwalając sobie na dodatkowe kilkanaście minut błogiego lenistwa. Potem jednak zdecydowanym ruchem odrzuciłem koc i opuściłem wygrzane leże. Zaczynał się nowy dzień i nie wypadało próżno tracić czasu. Usłyszałem ruch w izbie Hucka.
ODCINEK 3
Rozdział trzeci Następne dwa dni zleciały nam na zwożeniu zboża z Gamoniowych niw. Pogoda zrobiła się parna i stronami zaczęły przeciągać burze, na szczęście mijając Krzyżowice bokiem. Sytuacja taka dopingowała do wzmożonego wysiłku, by z robotą zdążyć na czas. Uwijaliśmy się więc jak w ukropie, odkładając „debatę” na
ODCINEK 2
Rozdział drugi Nawet nie wiem, kiedy zleciało kilka następnych dni. Był to jednak czas spędzony w polu przy żniwach, którym pogoda nadal sprzyjała. Z prawie bezchmurnego nieba prażyło słońce, zaś pot obficie zraszał nie tylko czoła ukryte w cieniu słomkowych kapeluszy. Wprawdzie z powodu wciąż jeszcze nie zagojonej
ODCINEK 1
Rozdział pierwszy Listopad dobiegał kresu. Jeszcze tylko dwa dni i po zerwaniu karty kalendarza ukaże się ta ostatnia – grudniowa. Równocześnie kończyło się też chorobowe zwolnienie Szefa, który od pierwszego grudnia winien był znów podjąć swe służbowe obowiązki. A skoro to nastąpi, żegnaj nadziejo na dalszy ciąg opowieści!
ODCINEK 10
Rozdział dziesiąty. Widziany z odległości wzgórek bynajmniej nim nie był, lecz stanowił spory majdan otoczony wałami około trzymetrowej wysokości. Przy odrobinie wyobraźni, rzeczywiście można było w nim doszukać się kształtu spłaszczonego serca. Plac w najszerszym miejscu miał około 450 metrów, zaś od ostro zakończonego spodu „serca” do siodełka pomiędzy
ODCINEK 9
Rozdział dziewiąty. – Zatrzymaj, Grzesiu! – polecił kapitan, gdy minęliśmy pierwsze domki wybiegające z miasta wzdłuż drogi ku borom. W dalszej perspektywie, pośród podmiejskich pól, widniał dworek otoczony wysokimi drzewami, z dużym sadem na tyłach, gdzie na sznurach pomiędzy drzewami suszyło się spore pranie. – Jedźcie do miasta, kupcie
ODCINEK 8
Rozdział ósmy. – Wio Baśka! – Grześ cmoknął na kobyłę, lekko uderzając ją w zad lejcami. – Nie leń się! Czas na robota! Koń nieco przyspieszył, lecz próżna stąd nadzieja, że dłuższy czas utrzyma lepsze tempo. Najpewniej wnet wszystko miało wrócić do poprzedniego stanu i bryczka, z prędkością niezbyt forsownego
ODCINEK 7
Rozdział siódmy. Po służbie przy porannej liturgii, gdy Jakub poszedł popatrzeć na rezultat nocnej roboty przy grobowcu, zostaliśmy sam na sam z plebanem. Zakończywszy przepisane modły, powstał z klęcznika i spojrzał na nas pytająco. – W porządku, księże proboszczu – odpowiedziałem. – Nie ma się czym przejmować. Ale przez
ODCINEK 6
Rozdział szósty. – Butem w mordę Herr Oberamtman![1]– zdejmując z głowy słomkowy kapelusz, z głębokim ukłonem, Huck zamarkował powitanie jegomościa w siodle na wyszczotkowanym do połysku kasztanie. Ten zaś właśnie dopiero co stanął u wrót wiodących na plebański majdan. W odpowiedzi jeździec, jakby od niechcenie, lekko skinął głową. Nie
ODCINEK 5
Rozdział piąty. Późnym popołudniem Huck skończył klejenie. Skoro już wszystko znalazło się na swych miejscach, leżący na blacie stolik mocno owiązał sznurem, by sklejane elementy dobrze do siebie docisnąć. Teraz znowu mogłem przyglądnąć się wyrytemu w drewnie rysunkowi. Obok strzałki wskazującej północ widniała liczba 1644, najprawdopodobniej oznaczająca rok wykonania
ODCINEK 4
Rozdział czwarty. Po nocnej burzy i długotrwałej ulewie wstał nowy dzień, zrazu zamglony, lecz około dziesiątej po mgle nie pozostało ni śladu. Za kwadrans siódma byliśmy przed drzwiami zakrystii, wyprzedzając plebana o trzy minuty. Tym razem służbę pełniłem nie tak spięty, bo i też pomimo tego, że wczorajszej niedzieli
ODCINEK 3
Rozdział trzeci. Niedzielny poranek nie pozwolił nam na zbyt długie wylegiwanie. Trzeba było zawczasu wstać, żeby się spokojnie przygotować do sumy. Przy tym trzydniowy zarost aż się wprost prosił o golenie. Wyciągnąłem z plecaka przybory do golenia, by niebawem przy studni przystąpić do dzieła. Ostrożnie skrobałem maszynką zarośniętą twarz,
ODCINEK 2
Rozdział drugi. Uporczywe łaskotanie w nosie przerwało mój sen. Nie otwierając oczu, potarłem go dłonią. Pomogło. Przewróciwszy się na drugi bok, zamierzałem znów pogrążyć się we śnie – cóż, kiedy łaskotanie powróciło. – Czyżby alergia na siano? – pomyślałem zaniepokojony. – Dotychczas jednak ani skoszona trawa, ani świeże siano
ODCINEK 1
Rozdział pierwszy. W dwa dni później, o czternastej, wybrałem się do Szefa z obiadem. Uprzedziłem Elżbietę, że raczej już nie wrócę do biura. Zabrałem również teczkę dokumentów, na które pan Roman winien był przynajmniej rzucić okiem. To jednak nie powinno mu zająć zbyt wiele czasu. Miałem więc nadzieję na
ODCINEK 8
Rozdział dziewiąty Po późnym obiedzie powróciłem do przeglądania rodzinnych albumów kapitana. On zaś zdjął z szafki przywieziony z Szeroki obrazek. – Spróbuję coś z nim zrobić. Przede wszystkim wyjmę z ramki, żeby stwierdzić w jakim jest stanie? Wtedy może i ty mi coś doradzisz? Ale póki co,
ODCINEK 7
Rozdział ósmy Późnym popołudniem, na zakończenie poobiedniego lenistwa, mój kompan rzucił wreszcie hasło: – Zabierajmy się za srebro! Myślę, że ostatecznie przekażemy je Muzeum Górnośląskiemu w Bytomiu lub Muzeum w Pszczynie, ale to na razie melodia przyszłości. Przecież się nie pali. Teraz zaś, póki co, mamy je
ODCINEK 6
Rozdział siódmy Piątek zaczął się pechowo. Jak zwykle, wczesnym rankiem wyruszyliśmy w drogę. Zaledwie jednak motocykl minął mostek na Kłodnicy, zaczynając stromy podjazd, silnik kichnął i zgasł. Po sprowadzeniu WSK-i ze stromej ścieżki na równy teren, można było ją zawrócić i popchać z powrotem na podwórze. Na
ODCINEK 5
Rozdział szósty Wieczorem wróciłem do przerwanej lektury rękopisu wspomnień Litery. Otwartymi na oścież oknami wpadało rześkie, oczyszczone burzą powietrze. Aż wprost przyjemnie się oddychało! W manuskrypcie zaś trafiłem wątek nie wykorzystany w powieści: Późną jesienią lub nawet początkiem zimy, nie wymieniony z nazwiska Matias, podjął się przerzutu
ODCINEK 4
Rozdział piąty Po kolacji, w nie najlepszych nastrojach, siedliśmy na tarasie. Prawdę powiedziawszy, czuliśmy się podle. Zaledwie rozpoczęte poszukiwania wypadało kończyć. Trudno bowiem było się spodziewać pomyślnego rozwoju wydarzeń w sytuacji, gdy przed niemal dwudziestu laty wyprzedzili nas spragnieni technicznych nowinek czerwonoarmiści. Wobec oczywistych faktów, nie było
ODCINEK 3
Rozdział czwarty Jak za pierwszej bytności, znowu rozgościłem się na dużej werandzie, z wyjściem na obszerny taras w ogrodzie. Huck również tu przytaszczył swe polowe łóżko, byśmy byli razem. Tak było wygodniej. Przynajmniej nic nam nie przeszkadzało w nieskrępowanym snuciu planów na najbliższe dni. Leżąc wygodnie na
ODCINEK 2
Rozdział trzeci Dochodziła kresu sobota pierwszego dnia sierpnia. Po południu wróciłem z kolejnej wyprawy z archeologami. Tym razem jej celem był kurhan pośród sosnowego lasu nad jeziorem. Przy okazji, zupełnie przypadkowo, udało nam się również odnaleźć skarb z okresu rzymskiego, w czym i ja miałem duży udział. Siedząc
ODCINEK 1
Rozdział pierwszy Ze snu wyrwał mnie sygnał telefonu. Głośno przez moją komórkę wygrywany fragment „Marsza tureckiego” wreszcie spełnił swe zadanie. Wprawdzie najchętniej bym cisnął natrętnym urządzeniem o ścianę – cóż, kiedy pensja skromnego urzędnika nie pozwalała na luksus zbyt częstej wymiany komórki. – Zarzyna, słucham – rzuciłem
SAGA WARCISŁAWA
1. ŁAPACZE
2. SPISEK
3. WYPRAWA
4. ŚLĘŻA
Miły Czytelniku!
Składam w Twe ręce cykl przygodowy, zatytułowany Saga Warcisława, póki co składający się z czterech części, z życzeniem, aby wspólna wędrówka z bohaterami Sagi poprzez jej karty sprawiła Ci radość oraz dała chwile wytchnienia od tak bardzo absorbującej nas codzienności.
Autor
Jan Witaszek – Ligocianin, pasjonat historii regionu, zwłaszcza rodzimej Ligoty oraz Panewnik. Autor cykli powieściowych: Saga Warcisława i Akcja „Zbójnik Opiekun”, których bohaterowie przeżywają niesamowite przygody na terenie Ligoty, Panewnik i innych obszarach Ziemi Pszczyńskiej w czasach dawnych i współczesnych. Konsultant historyczny przy powstawaniu monografii „Zarys dziejów Ligoty i Panewnik od zarania do czasów współczesnych”. Od 2009 roku współpracuje z Miejskim Domem Kultury „Ligota” między innymi pisząc artykuły do biuletynu „Coolturniak”. Sporadycznie publikował również w „Kronice Katowickiej”, „Pszczyńskim Niezależnym Orędowniku Kulturalnym” oraz w jastrzębskim „Biuletynie Galerii Historii Miasta”.
ODCINEK 10
Wieczór z wolna ogarnia ziemię i tylko patrzeć, a zapadnie noc głucha, dając wreszcie wytchnienie po całodziennym znoju. Ale i też udało się zrealizować zamiar dotarcia na Drażkowe odrzysko w ciągu jednego dnia. Płynąc blisko brzegu, gdyż tutaj nurt jest najbardziej leniwy, mijamy nieszczęsny Gniewoszów, ostatnimi czasy tak często nękany
ODCINEK 9
Część czwarta Powrót Klap, klap, klap – stukają kopyta, z każdym krokiem wierzchowców zbliżając nas do celu, a ten jest nieomal na wyciągniecie ręki, bowiem przed nami masyw Ślęży zamyka prawie cały horyzont. Wczorajszym wczesnym rankiem wyruszyliśmy z byłej zbójeckiej doliny, rozpoczynając powrotną drogę. No, może w wypadku Gniewka nie
ODCINEK 8
Jaskrawa błyskawica rozjarza mroczne niebo, zaś w chwilę później huk gromu niesie się ponad górami, odbitym echem długo dudniąc w dolinie. Przyspieszam kroku, chcąc jeszcze przed ulewą zdążyć do gródka. Wczesnym rankiem ze Stoisławem wyruszyłem do naszego obozu nad potokiem, aby zabrać pozostawione tam zapasy żywności. Wprawdzie w zbójeckiej spiżarni
ODCINEK 7
Część trzecia „Zbójeckie gniazdo” Jakiś czas temu słońce minęło zenit. Na błękitnym i dotąd bezchmurnym niebie, daleko na zachodzie, ponad wałem gór porośniętych dziewiczym borem, pojawiły się pierwsze białe chmury popędzane podmuchami niezbyt silnego, zachodniego wiatru, który ruszył przed około dwiema godzinami. Przyjmuję to z ulgą, gdyż teraz mogę przynajmniej
ODCINEK 6
Karw przeklęty! Warciej się ruchaj![1] – Bat ze świstem przecina powietrze, by wylądować na mym grzbiecie. Wprawdzie ułamek sekundy wcześniej kulę się odruchowo, ale i tak marny z tego pożytek. Ostry ból przeszywa plecy, zaś w oczach aż ciemnieje z wściekłości. – Poczekaj gnojku! – mruczę pod nosem – Jeszcze
ODCINEK 5
Część druga W cieniu świętej góry Dobiegał końca kolejny dzień mozolnej żeglugi w górę biegu dosyć już wąskiej rzeki. Jakiś czas temu słońce zapadło za widnokręgiem, najwyższy zatem czas zacząć się rozglądać za dogodnym miejscem noclegu. Ale i też cel wyprawy jest nieomal na wyciągnięcie ręki, bowiem horyzont od południa
ODCINEK 4
Nie trudno przewidzieć, że nazajutrz przesypiamy ranek. Ba, prawdę powiedziawszy, to również i całe przedpołudnie. Budzę się, gdy słońce stoi w zenicie. Gniewko jeszcze śpi, pochrapując cicho. Budzę druha, ściągając zeń derkę. – Dosyć barłożenia! Wstawaj Gniewku! Najwyższy czas, już południe. Przeciąga się, aż mu w gnatach chrupie. Po zrzuceniu
ODCINEK 3
Nazajutrz, nieco przed południem, opuszczamy sadybę Bożydara. (Jeszcze przed wyruszeniem rozdzieliłem zawartość Swenowej skrzynki na trzy części. Jedną dostał Dobko, jako swój udział w zdobyczy. Część Gniewka i moją postanowiliśmy zostawić na miejscu. Niechaj poczekają do naszego powrotu ze Ślęży. Byłoby może i nawet niebezpiecznie tyle dobra ze sobą taszczyć.
ODCINEK 2
Minęły dwa dni od opuszczenia Stuborowych dziedzin, lecz bynajmniej nie odpłynęliśmy od nich zbyt daleko. Pierwszego dnia żeglugi, wczesnym popołudniem, dla odpoczynku stanęliśmy na odrzańskiej wyspie. Wypadało sobie przygotować porządny posiłek. Od pewnego już czasu odczuwałem ból w plecach, szczególnie dokuczliwy podczas wiosłowania. Gdy więc złowiony szczupak zamieniał się w
ODCINEK 1
Część pierwsza Z nurtem rzeki Parny dzień drugiej dekady czerwca – czerwieniem zwanego – dochodził swego kresu. I chociaż słońce chyli się już nisko ponad borem, grzeje jeszcze wcale niezgorzej. Leżę wyciągnięty na trawie pod rozłożystą olszą, która zapuściła korzenie na skraju zagajnika porastającego jedną z rozlicznych odrzańskich wysp. Przymrużywszy
ODCINEK 10
Zapowiada się piękny dzień. Słońce dopiero co wychynęło zza gór na bezchmurne niebo. I chociaż bór jest jeszcze pełen wilgoci po nocnej burzy i dżdżystym dniu, to jednak ciepłe powietrze, które nadciągnęło od południowych nizin, zapewne wnet się z nią upora. – Ochrzcił nas święty Jan, nie ma co! –
ODCINEK 9
Wstał poranek letniego przesilenia. Po śniadaniu niebo się zachmurzyło. Myślałem, że zacznie padać, jednak po jakimś czasie zwarta dotąd opona burych chmur zaczyna się przerywać i poprzez dziury prześwieca słońce. Około południa po niebie wędrują już tylko kłębiaste cumulusy, od czasu do czasu przysłaniające słońce. Od śniadania trwamy w pogotowiu.
ODCINEK 8
Zabulgotała wrząca woda. Prysnęło w żar. Sypię do wrzątku Gniewkowego ziela i po chwili odstawiam kociołek pomiędzy trzy kamienie chroniące go przed wywróceniem. Na stalowo – szare niebo, rozświetlone na wschodzie poranną zorzą, lada moment wzejdzie słońce. Bór porastający zbocza wydaje się być czarnym. Wystarczy wszakże, aby słońce wychynęło spoza
ODCINEK 7
Po sutej wieczerzy długo radzimy, co w zaistniałej sytuacji czynić nam wypada? Ucieczka Wyszomira nie wróży niczego dobrego. Nie ma zatem sensu zbyt długo popasać w Tomirowym gródku, który w wypadku niepomyślnego rozwoju sytuacji, może się dla nas okazać pułapką. Dla Lubora oraz jego ojca najlepszym rozwiązaniem jest jak najszybsze
ODCINEK 6
Nad zamglonymi górami zaczyna wstawać blady świt, gdy Lubor zjeżdża z drogi, kierując wóz wprost na jakieś krzaki. Konie przystają przed przeszkodą, lecz zachęcone przez woźnicę – może niezbyt elegancko – ruszają przed siebie. Padłszy na dno wozu, unikam oberwania w twarz zapewne niejedną gałęzią. Cóż on wyprawia? Oczu chce
ODCINEK 5
Zaledwie głęboki dotąd mrok nocy zaczyna się zamieniać w szarówkę wstającego dnia, jesteśmy na nogach. Po spożyciu gorącego śniadania, zostają ustalone dyżury na „oku”. Tym razem równocześnie będzie dyżurowało dwu czatowników, żeby w razie potrzeby, o rozwoju sytuacji miał kto powiadomić kompanów pozostających w obozie. Bardzo nam się bowiem nie
ODCINEK 4
Zrywamy się z posłań, chociaż jeszcze mrok spowija ziemię. Spakowane plecaki stoją w kącie. Gościmiła zaczyna się krzątać wokół śniadania, my zaś jeszcze w półmroku wstającego dnia podążamy na świętą górkę. Chłopaki chcą koniecznie wziąć udział w modłach o świcie, aby u Swaroga wyprosić powodzenie naszych zamierzeń. Z tej też
ODCINEK 3
Słońce chyli się już ponad borem. Do końca dnia zostało już niezbyt wiele czasu. Z Mirkiem i Zbyszkiem tkwimy w siodłach u przeprawy przez Kłodnicę, tęsknie wyglądając powrotu Gniewka z wyprawy do Plessa. Powiódł się nasz zamysł, czy też nie? Przyjął Miłosz „kukułcze jajo” czy rozpoznał podrzutka? A jeżeli nawet
ODCINEK 2
Budzę się gwałtownie. Ktoś mnie szarpie za ramię. Otwieram oczy, lecz jeszcze przez chwilę nie bardzo kontaktuję. Dopiero po chwili przytomnieję i przypominam sobie, gdzie jestem? Nade mną stoi Borzysław. To on mną potrząsa, chcąc zbudzić ze snu. Niukowi ani we łbie wyłazić spod stołu. Uniósłszy nieco łeb patrzy na
ODCINEK 1
Deszcz lał już drugi dzień. Jednostajny szum ulewy nie nastrajał człowieka zbyt optymistycznie – tym bardziej, jeśli się właśnie było w podróży i to w takiej sytuacji, że nawet każdą tylko myśl o jakimkolwiek solidnym dachu należało zawczasu wyrzucić z głowy jako nieziszczalną mrzonkę niepoprawnego marzyciela. Nie, w tym górskim
ODCINEK 10
Następne dni przelatują tak szybko, że ani bym przypuścił. Bo i jest to czas ze wszech miar pracowity oraz brzemienny w decyzje. Odbyliśmy dwie narady, goszcząc w Unisławowym Źrebie Wszebora i Więcława. Unisław bowiem uznał, że lepiej z nimi najpierw pogadać niż zaraz zawracać głowy żupanom. Przecież ci na
ODCINEK 9
Nazajutrz wstaję późno. Aczkolwiek słyszałem wcześnie rano krzątającego się po izbie Borzysława, to jednak jakoś nie miałem ochoty uchylić chociażby tylko jednej powieki. I dobrze zrobiłem. Zasnąłem ponownie, pogrążając się w głębokim śnie i nawet powrót żerzcy po porannych modłach mnie nie budzi. Niuk widocznie także ma chwilowo dosyć wędrówek
ODCINEK 8
Jest już dobrze po południu, gdy zaczynamy zjeżdżać traktem w dolinę Pszczynki – Małą Wisłą obecnie zwaną. I chociaż zbocza doliny porasta gęsty las, zaraz poznaję to miejsce. Przecież w Pszczynie bywałem niejednokrotnie. Stąd pochodziła Mama. Przez moje pierwsze siedem lat życia często bawiłem u pszczyńskiej Babci – szczególnie wiosną
ODCINEK 7
Tydzień później odwiedzam Suligniewa. Nowe łopaty prezentują się – wcale, wcale! Z lekka zaokrąglone ostrza mogą śmiało konkurować z siekierką. I dałbym głowę, iż są o niebo lepsze, niż nasze, dwudziestowieczne sztychówki fabrycznego wyrobu. Oczywiście mają nieco większą wagę, jako że wykuto je z kawału żelaza, a nie wysztansowano z
ODCINEK 6
Nazajutrz, po powrocie do Unisławowego Źrebu, wstaję dosyć późno. Wstyd mi się przyznać, lecz po prostu nie mogłem się jakoś zmobilizować, ażeby opuścić przytulne posłanie. Niuk zmęczony trudami dwudniowej wędrówki, także nie wykazywał zbytniej ochoty na wczesne porzucenie legowiska. Tak więc, pomimo iż obudził nas wcześnie ruch w obejściu, uchyliłem
ODCINEK 5
Większość dnia mamy już za sobą, gdy wreszcie stajemy nad brzegami Soły. Koryto rzeki jest wprawdzie szerokie, lecz woda płynie właściwie tylko jego środkiem – zaś tutaj, gdzie bród, rozdziela się na kilka dosyć płytkich strumieni, dlatego przebycie rzeki nie przedstawia trudności. Za rzeką teren się wznosi, tworząc wysoki brzeg.
ODCINEK 4
Dawno minęło południe, a my wciąż siedzimy w Borzysławowej izbie, debatując nad uzyskanymi przez żerzcę wiadomościami. I chociaż Borzysław wątpi w mauretańskie srebro, mnie to wygląda na prawdopodobne – tym bardziej, że tłumaczy dlaczego Zelmira wciąż żyje. W przeciwnym wypadku pewnie by już od dawna gryzła ziemię. Pośrednio zaś i
ODCINEK 3
Przez dwa miesiące, które upłynęły od naszego ostatniego spotkania, Borzysław miał wiele czasu na przemyślenie uzyskanych wtedy wiadomości. Teraz więc by rad powrócić do tamtej rozmowy. I w następnej chwili zostaję zasypany istną lawiną pytań, spod której muszę się mozolnie wygrzebywać. Nim się spostrzegłem, minęło południe. W gardle mi zaschło,
ODCINEK 2
Nazajutrz budzi mnie ruch w obejściu. Pewnie przyjechał Witomir. Zbieram się do opuszczenia stryszku. Jestem właśnie przy włazie, gdy się raptownie zatrzymuję. Słyszę obcy głos dochodzący z podwórza. W ostatniej chwili łapię Niuka szykującego się do skoku w dół. – Cicho piesku! Waruj! Cicho! – Ostrożnie podpełzam do ściany i
ODCINEK 1
Dochodziło południe. Gdyby nie konieczność sprawdzenia od czasu do czasu kierunku marszu na kompasie umocowanym u paska zegarka, nigdy bym tego nie uznał. Niebo bowiem całkowicie pokrywały ciężkie, bure chmury, poprzez które nie było najmniejszej szansy zobaczyć słońca, nawet na krótką chwileczkę. Jak gdyby na przekór wskazówkom zegarka zbliżających się
ODCINEK 10
O pierwszych zorzach Borzysław już jest na nogach. Wybiera się witać swego pana, Swaroga nadchodzącego pod postacią słonecznej tarczy. Chyba mnie specjalnie nie budzi – wszak nie jestem wyznawcą słonecznego kultu. Jednak gdy wyszedł i ja opuszczam posłanie. Przemywszy twarz wodą, wskakuję w swe odzienie. Uspokajam Niuka pełnego nadziei na
ODCINEK 9
Zaledwie ranne zorze nieco rozświetliły mrok spowijający bezkresny bór, po wczesnym śniadaniu opuszczamy zagrodę. Jedziemy we trzy konie, prowadząc jeszcze jednego luzem dla Zbisławy i Stacha. Jesteśmy w pełni uzbrojeni i z niewielkim zapasem żywności na jeden dzień. Wieziemy także spory udziec jeleni, jako dar dla Borzysława. Woda w Małej
ODCINEK 8
Prawie że do południa schodzi nam na leniuchowaniu. Pogoda się poprawiła. Wprawdzie chmury nie zupełnie ustąpiły z nieba, jednak słońce ma już zdecydowanie więcej czasu, żeby spozierać ku ziemi. Pomimo wciąż wiejącego wiatru zrobiło się ciepło, aby nie powiedzieć – parno. Jeżeli tak dalej pójdzie, to zwłoki spoczywające w „gardzieli”
ODCINEK 7
Przemko bezceremonialnie ściąga ze mnie derkę. Co, już czas? Wydaje się, że dopiero co zasnąłem. Przejmuję zegarek. Ognisko płonie. Niuk obudził się wraz ze mną, lecz widząc, że jeszcze ciemno, a reszta towarzystwa smacznie śpi, na powrót zwija się w kłębek i rychło ponownie zasypia. Głaszczę jego gęste, czarne futro.
ODCINEK 6
Widok naszej trójki zapewne zdziwił Czcibora. Spodziewał się raczej zobaczyć Radosza. Opowiadamy o wiecu i jego wyniku. Ze smutkiem kiwa głową, a następnie z niedowierzaniem pyta czy rzeczywiście zamierzamy uwolnić Mirkowego rodzica? Potwierdzamy stanowczo: Pociągniemy za Wyszomirem chociażby i nawet w dziedziny kniazia Medzamira. Zaś po drodze pewnie przydarzy się
ODCINEK 5
Siedzimy w Czciborowej izbie i jeszcze pełni bitewnego podniecenia, opowiadamy o dopiero co przeżytych wydarzeniach. Unisława niestety w zdobytym obozie nie było ani żywego, ani martwego, bo i taką możliwość trzeba było również wziąć pod uwagę. Zniesiono poległych w jedno miejsce. Zaglądaliśmy każdemu w twarz. Brr! Chyba długo o tym
ODCINEK 4
Kiedy ranne wstają zorze, Tobie ziemia, Tobie morze, Tobie śpiewa żywioł wszelki: bądź pochwalon Boże wielki! – nucę pod nosem, schodząc wcześnie rano ze stryszku po archaicznej drabinie. Po wczorajszym deszczu bór lekko paruje, zasnuty mgiełkami srebrzącymi się pomiędzy pniami drzew. Sprawdzam godzinę na zegarku. Jest dziesięć po czwartej. Spałbym
ODCINEK 3
Po nocnej burzy zapowiada się piękna pogoda. Niebo błękitne, bez jednej chmurki. W drodze powrotnej zachodzę nad rzekę zobaczyć czy tama wytrzymała napór wezbranej ulewą Kłodnicy. Tu jednak ze zdziwieniem stwierdzam, że wody w rzece wcale znów aż tak nie przybyło. No tak, przecież wokoło same lasy, zatem woda do
ODCINEK 2
Z wolna zapada zmrok, więc chociaż mi się wcale nie chce, wracam do zagrody. Niebo, na wschodzie zupełnie już ciemne, przechodzi całą gamą półcieni do jeszcze jasnego – daleko nad czarną i jednolitą ścianą boru na zachodzie. Lecz i tam niebawem nadciągnie mrok. Przymknąwszy wrota, siadam na kłodzie przed domem.
ODCINEK 1
Zawsze marzyłem o przygodach. Niestety te jakoś nie przychodziły, a jeżeli już któraś raczyła się pojawić, była to taka nędzna – chyba trzeciego rzędu. I albo skręciłem nogę, skacząc z piętrowego łóżka, albo też osmaliłem sobie twarz oraz nafaszerowałem ciało odłamkami elektrycznego młynka do kawy, w którym mieszałem materiał na