8. PIANISTA GRAJĄCY TYLKO JEDNĄ RĘKĄ? CZEMU NIE!

No to płyniemy dalej: po Morzu Śródziemnym przez Cieśninę Gibraltarską na Ocean Atlantycki. To już wielka żeglarska wyprawa! Zanim dopłyniemy do Ameryki, aby poznać jazzowe objawienie zespołowej wokalistyki: męską grupę Take Six, chciałabym w czasie rejsu opowiedzieć Wam nieco o innym obok Debbusy’ego ważnym kompozytorze okresu impresjonistycznego. Jest nim Maurice Ravel. Bez powiedzenia o nim kilku słów nie mogłabym znów popłynąć choćby na krótko do Ameryki Północnej. Impresjonizm bez Ravela? Absolutnie nie! Niestety nie żył zbyt długo, 63 lata (pewnie Mozart, Chopin, Schubert i wielu, wielu innych wybitnych kompozytorów wiele by dało, aby dożyć tego wieku), ale i tak zdążył stworzyć dzieła wybitne, oryginalne, przepełnione miłością m.in. do muzyki francuskiej XVIII wieku, hiszpańskiej muzyki ludowej i muzyki kompozytorów rosyjskich „Wielkiej Piątki”. Kilka słów o tych ostatnich: „Maguczaja Kuczka”, czyli „Potężna Gromadka”, do której należeli: M. Bałakiriew, A. Borodin, C. Cui, M. Musorgski, N. Rimski-Korsakow. Nawiązywali bardzo silnie w swej twórczości do tematów historycznych, legend, pieśni ludowych. Działalność tej grupy niewątpliwie była niezwykłą inspiracją dla Ravela. Dokonał on fantastycznej instrumentacji orkiestrowej „Obrazków z wystawy” Modesta Musorgskiego, które to dzieło w oryginale było utworem przeznaczonym do wykonywania na fortepianie. Inne słynne instrumentacje to: „Chowańszczyzna” również Musorgskiego, „Karnawał” Roberta Schumanna i kilka innych utworów Chopina i Debussy’ego.
W tym miejscu nie umiem się powstrzymać od pewnej obyczajowej dygresji: ucząc się jeszcze w Liceum Muzycznym, wraz z klasową paczką wybraliśmy się do Teatru Wielkiego w Warszawie na przedstawienie właśnie „Chowańszczyzny” w znakomitym wykonaniu Moskiewskiego Teatru i Baletu Bolszoj. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ta wyprawa (pociągiem zresztą) nie wiązała się z… wagarami. Odbyły się one za zgodą rodziców, ale zdziwienie naszych nauczycieli było wielkie, gdy okazało się, że nagle klasa została zdziesiątkowana, ha,ha! Z szesnastoosobowej klasy ubyło pięcioro „wariatów”! Warto było! Wystawienie opery fantastyczne, instrumentacja Ravela porywająca i… przebaczenie kochanych belfrów to wspomnienie żyjące wśród moich przyjaciół do dzisiaj). Rozmarzyłam się… Jak widzicie, talent Ravela odcisnął się również na życiu takiego szaraka jak wasz instruktor ))
Pomimo licznych wpływów Maurice Ravel zachował swój styl (ascetyczny, subtelny, delikatny w swej barwie). Zapomniałam wspomnieć jeszcze, jak ważkie znaczenie dla niego miała twórczość innego znakomitego wirtuoza fortepianu Ferenca Liszta. Był niewątpliwie jego kontynuatorem, jeśli weźmiemy pod uwagę chociażby etiudy czy poematy symfoniczne. Choć on sam miał na ten temat inne zdanie, uważany jest za duchowego spadkobiercę romantyzmu.
Polecam waszej uwadze, a przy okazji zapamiętanie kto te utwory stworzył, kilka kluczowych kompozycji Ravela oprócz oczywiście tych wyżej wspomnianych. Oto niektóre z nich: „Miroirs” („Zwierciadła”), utwór typowo impresjonistyczny zarówno w tytule, jak i w brzmieniu, „Pavane pour une infante defunte” (Pavana na śmierć infantki), „Rhapsodie espagnole” („Rapsodia hiszpańska”), opera komiczna „L’heure espagnole”(„Godzina hiszpańska”), balet „Daphnis et Chloé” wykonany w roku 1912 przez zespół Baletu Rosyjskiego Diagilewa, „Le tombeau de Couperin” („Nagrobek Couperina”) dedykowany poległym na wojnie przyjaciołom (kompozytor w 1916 roku został zmobilizowany do wojska jako kierowca ciężarówki), nowatorska opera „L’enfant et les sortilèges” („Dziecko i czary”), najbardziej rozpoznawalny utwór Ravela „Bolero” zamówiony przez Idę Rubinstein i wykonany pierwszy raz przez jej balet 20 listopada 1928 roku.
Gustaw Samazeuilh (kompozytor i krytyk muzyczny) tak pisał: „Rozkoszowałem się widokiem Ravela w żółtym szlafroku i szkarłatnej mycce przegrywającego mi temat Bolera przed poranną kąpielą. Mówił mi wtedy: „Pani Rubinstein prosi mnie o balet. Czy nie sądzi pan, że ten temat jest natarczywy? Spróbuję powtarzać go wielokrotnie, jak tylko potrafię najlepiej”. Jak widać po latach, ta sztuka udała mu się znakomicie. Temat „Bolera” nie tylko nie nuży, ale przeciwnie wciąga i wraz z kolejną ekspozycją zachwyca jeszcze bardziej. Myślę, że wyczucie materii dźwiękowej tak charakterystycznej dla muzyki Ravela nie jest tu bez znaczenia.
Przytoczę tu pewną anegdotę (a może był to fakt?), kiedy to na premierze „Bolera” jakaś kobieta zerwawszy się z fotela krzyczała: „Wariat! Wariat!”. Ravel, gdy dowiedziałsię o tym zdarzeniu, miał powiedzieć: „Ona zrozumiała!”. Świetne podsumowanie, prawda?!
No i wreszcie doszliśmy do koncertów fortepianowych. Ravel napisał dwa: G-dur i D-dur, komponując je równocześnie w latach 1929 – 1931. Ten drugi jest nietypowy, ponieważ skomponowany tylko na jedną rękę, na dodatek lewą! Ta nietypowa kompozycja powstała na prośbą austriackiego pianisty Paula Wittgensteina, który stracił rękę wskutek działań wojennych. Co może być gorszego dla pianisty niż utrata ręki? Chyba tylko głuchota, ale zawsze można słyszeć swą grę gdzieś głęboko w głowie… A tutaj? Totalna niemoc! Ravel napisał koncert niezwykły, gdzie nie słychać przez brak kompletnego aparatu gry zubożałej faktury. Za to dotyka słuchaczaarcyciekawa harmonia z elementami… jazzu! Może właśnie dlatego sięgnął po ten trudny niewątpliwie utwór jeden z czołowych współczesnych pianistów jazzowych Leszek Możdżer. Ba! Pokusił się nawet o improwizację, interpretując tę kompozycję. I to właśnie dlategodo wysłuchania jego wykonania fragmentu koncertu D-dur Maurice’a Ravela zapraszam wszystkich czytających te słowa. Dzieło w całości usłyszycie w interpretacji mojej ulubionej pianistki Yuji Wank.
Już powoli dopływamy do wybrzeży Ameryki. Gdzie dokładnie, przekonacie się niebawem. Kończąc ten muzyczny rejs, mam tylko nadzieję, że nie dopadła nikogo choroba morska. Chociaż na złagodzenie jej skutków Monsieur Ravel zapewne znalazłby jakąś leczniczą, melodyjną miksturę!
Do zobaczenia!
Wasz pływający instruktor
Skip to content