19. Hiszpański żywioł z kastanietami

Coś za długo zasiedzieliśmy się w Stanach Zjednoczonych. Wprawdzie to bardzo rozległy kraj,
ale nam nie wystarczą wycieczki w obrębie jednego państwa, prawda? Jesteśmy obieżyświatami.
Wracamy więc do starej, zaprzyjaźnionej Europy. Hiszpania otwiera przed nami swoje granice.
A że to kraj przebogatej historii, tradycji i kultury, to o muzyce też chciałabym opowiedzieć wam
co nieco.
XIX wiek. Kompozytorzy zaczęli wyzwalać się z obcych wpływów (kultury arabskiej, żydowskiej
i cygańskiej). Nastąpiła reaktywacja opery narodowej. W Madrycie powstało Konserwatorium
Muzyczne i od tej pory muzycy hiszpańscy mogli kształcić się w ojczyźnie nie wyjeżdżając do
Francji. Skupię się na jednym z nich: Isaac Albéniz to bohater naszej podróży.
Był jednym z twórców hiszpańskiej szkoły narodowej (obok w równym rzędzie stali: Manuel de Falla i Enrique Granados). Tak jak w innych krajach, tak i w Hiszpanii kompozytorzy wrócili do korzeni. Zaczęli inspirować się folklorem i dawną muzyką swojego kraju.
Styl hiszpański w czystej postaci tzw. „casticimo” nawiązywał do tradycyjnej muzyki
ludowej i formy wodewilowej zw. zarzuela. Forma ta łączyła w sobie śpiew, taniec i poezję.
I tu powraca jak bumerang nazwisko Isaaca Albéniza jednego z najwybitniejszych mistrzów
muzyki hiszpańskiej. Urodzony 29 maja 1890 roku w Campródon w okolicach Gerony.
Był małym geniuszem, o czym świadczy fakt, że zaczął naukę gry na fortepianie mając zaledwie
3 lata, a po kolejnych trzech już z powodzeniem koncertował. A jak myślicie, gdzie się uczył?
Nigdzie indziej tylko we wcześniej wspomnianym świeżutko powstałym madryckim Konserwatorium. Był maluchem i przecież nie mógłby sam wyjechać do Paryża, a dla rodziców przeprowadzka do innego kraju byłaby wielkim i zapewne trudnym przedsięwzięciem.
Po latach odwdzięczył się swojemu krajowi z nawiązką.
Isaac Albéniz był niespokojnym duchem. Jego życie od najwcześniejszych lat to ciągłe podróże
przede wszystkim związane z koncertowaniem. W dzieciństwie „namiętnie” uciekał z domu,
aby występować właśnie! Ba, tak się w tym zapamiętał, że zawędrował aż do Ameryki Łacińskiej,
jako pasażer na gapę, dopływając tam transatlantykiem!!! Jakby tego było mało, miał wtedy zaledwie 12 lat! W dzisiejszych czasach byłoby to absolutnie niemożliwe! Musiał być niezwykle odważnym i mądrym chłopcem, a przy tym niezłym spryciarzem 🙂 Argentyna, Urugwaj, Brazylia, Kuba, Portoryko i USA to kraje, które odwiedził, zarabiając przy tym niemałe pieniądze. Tych podróży pomiędzy kontynentami było więcej. Po powrocie z pierwszej przedostał się z Wysp Brytyjskich do Lipska i podjął kolejne studia tym razem u Alexandra Jadassohna i Carla Reinecke. W roku 1877 wrócił do Madrytu, gdzie otrzymał stypendium na, uwaga (!), kolejne studia, tym razem w Brukseli z kompozycji u François Auguste’a Gevaerta i fortepianu u Louisa Brassina.
Komponował w stylu zbliżonym do impresjonizmu głównie utwory fortepianowe oparte na melodiach ludowych tańców andaluzyjskich. Najbardziej znane to „Tańce hiszpańskie” i suita „Iberia”. Mieszkając w Wielkiej Brytanii zainteresował się teatrem muzycznym.
Wtedy to skomponował operetkę „The Magic Opal”, której premiera odbyła się w 1893 r. w Liric
Theatre w Londynie odnosząc duży sukces.

Twórczość tego malowniczego kompozytora to jednak przede wszystkim utwory fortepianowe.
Zafascynowany Lisztem, jego wirtuozerią i kunsztem kompozycji fortepianowych, zaczął podążać
za nim. Tam, gdzie występował Ferenc Liszt, tam też można było zobaczyć Albéniza 🙂 Spotkali się
wreszcie w 1880 roku i od tego momentu przez dwa lata szlifował u niego technikę pianistyczną.
Znalazł w swoim życiu również czas na założenie rodziny i wtedy ograniczył wcześniejsze liczne wojaże.
Isaac Albéniz był człowiekiem majętnym. Nie „klepał” biedy jak bardzo wielu wcześniej żyjących
kompozytorów, jak chociażby genialny Wolfgang Amadeusz Mozart, który umarł w skrajnej nędzy.
Wykorzystywał pieniądze m.in. po to, by pomagać początkującym, młodym twórcom (jaka szkoda,
że Mozart nie mógł go spotkać…).
Ostatnie lata życia spędził we Francji pracując m.in. nad dziełem swojego życia, suitą
fortepianową „Iberia”.Kolejne zeszyty tego utworu ukazywały się w latach 1906-1909.
Wykonawczynią wszystkich części była jedna pianistka – Blanche Selva. Choroba nerek, która od
wielu lat była nieodłączną towarzyszką życia Albéniza, dała sobie znać ze zdwojoną siłą.
Pokonała kompozytora w marcu 1909 roku.
Jeśli choć w małym stopniu zainteresowała was, mili „czytacze”, fragmentaryczna historia życia jednego z przedstawicieli hiszpańskiej szkoły narodowej, to poszukajcie informacji o pozostałych
jej członkach. Byli bardzo ciekawymi nie tylko kompozytorami, ale także ludźmi. Ich życie, działania twórcze i, jak w przypadku Granadosa, tragiczna śmierć.
Chciałabym, abyście posłuchali „Iberii” w wersji fortepianowej, ale i gitarowej. Sam kompozytor
bardzo doceniał opracowania gitarowe swoich dzieł i ponoć… bardzo je lubił 🙂
W fortepianowej wersji usłyszymy bogactwo dojrzałej techniki pianistycznej, odważne rozwiązania
harmoniczne i bardzo charakterystyczną dla Albéniza kolorystykę.
Inne ciekawe transkrypcje na gitarę (może znane dla was np. z filmów) to „Asturias” i „Granada”.
Jak zawsze życzę miłego słuchania i zawędrowania w nim do gorącej Hiszpanii:)

Wasz spragniony wakacji instruktor

Skip to content